Jak pojechać do Turkmenistanu?
Turkmenistan najłatwiej odwiedzić z wycieczką, gdyż wtedy szansa na otrzymanie wizy jest największa. W innych przypadkach ryzyko odmowy jest znacznie większe. Tak też zrobiłem i ja, wyjeżdżając z grupą Prestige Tours. Pomimo zniesienia całkowitej izolacji kraju po 2013 roku, turyści nie są chętnie widziani. Po co mają się kręcić po rządzonym twardą ręką kraju, w którym turystyka nie ma żadnego znaczenia? Tak uważają władze, które nie są zupełnie zainteresowane rozwojem turystyki.
O istnieniu Turkmenistanu łatwo zapomnieć. Leży on z dala od szlaków turystycznych, a media zdają się nie zauważać tego, bądź co bądź, dużego państwa, które posiada czwarte na świecie złoża gazu ziemnego.
Do Turkmenistanu lecieliśmy z myślą, że podróżujemy do jednego z najbiedniejszych krajów świata, wszak w rankingu PKB na głowę mieszkańca zajmuje dopiero 115. miejsce. Z drugiej strony, widziałem wcześniej zdjęcia z Aszchabadu, a o stolicy kraju trudno jest powiedzieć, że jest biedna.
Terminal w kształcie sokoła
Pierwszy szok przeżyłem na lotnisku. Ogromny terminal w kształcie sokoła, gigantyczne korytarze i hale — wszystko lśniące i nowe. Pomyślałem z zazdrością, że nie mamy takiego lotniska w Polsce, a jego budowę znów odłożono na „święte nigdy”.
Terminal, na który przylecieliśmy, może obsługiwać kilkanaście milionów pasażerów rocznie, a obecnie obsługuje niewiele ponad milion. Szliśmy przez puste korytarze, czujnie obserwowani przez mundurowych, którzy pilnowali, byśmy nie robili zdjęć.
Mijaliśmy świetlne tablice przedstawiające obecnego prezydenta, a jedyną reklamą, jaką dostrzegłem, była reklama turkmeńskiego oleju silnikowego. Przy kontroli paszportowej byliśmy jedynymi cudzoziemcami. Zostaliśmy także poddani obowiązkowemu testowi na COVID-19, choć był to taki „niby test”. Przeprowadzająca go pielęgniarka nawet nie dotknęła naszych nosów. Turkmenistan szczyci się tym, że jest ostatnim krajem na świecie, który wykonuje takie testy przy wjeździe, i lada dzień powinno to być zniesione.
Gdy pojechaliśmy do miasta, nasz autokar zatrzymał się przy rondzie, abyśmy mogli w pełni zobaczyć budynek lotniskowego sokoła. Drugi, nieco mniejszy „terminal-sokół” obsługuje delegacje rządowe, aby politycy nie musieli przebywać zbyt blisko „zwykłych ludzi”.
Marmurowe miasto Turkmenbaszy
Niemal cały Aszchabad zabudowany jest blokami i monumentalnymi gmachami wyłożonymi białym marmurem. Kamień do tego celu był, i ponoć jest, sprowadzany z całego świata, nawet z Wietnamu. Używano też cennego marmuru włoskiego. Decyzję o uczynieniu ze stolicy białego, marmurowego miasta podjął Saparmyrat Nijazow, sowiecki działacz komunistyczny, który po 1991 roku stał się dyktatorem i twórcą kultu jednostki swojej własnej osoby. Pozostałości tego kultu widoczne są do dziś w postaci pomników.
Poniżej widzicie Pomnik Neutralności ze złotym Nijazowem, stojącym na konstrukcji przypominającej rakietę. Kiedyś pomnik obracał się za słońcem, a właściwie mówiono, że to słońce podążało za prezydentem. Wybudowanie pomnika kosztowało 12 milionów dolarów (w roku 1998). Dziś mechanizm jest popsuty; jak mówią, popsuto go celowo.
Ojciec Turkmenów
Rządy Nijazowa, czyli Turkmenbaszy (Ojca Turkmenów), jak sam siebie nazwał, przypominały nieco rządy w Korei Północnej. Nasza lokalna przewodniczka najwyraźniej czuła sentyment do dawnego dyktatora. Mówiła nam mniej więcej w ten sposób: „Niektórzy ludzie mówili, że nie powinno się na całym świecie kupować marmuru do stolicy, gdy brakuje szkół czy szpitali. A jednak Nijazow miał rację” — kontynuowała z przekonaniem. „Wyłożone marmurem budynki nie trzeba remontować; wystarczy je umyć i w rezultacie jest to dużo tańsze.”
Przewodniczka była panią w starszym wieku, z dużą wiedzą, mocno zakorzenioną w strukturach władzy. Jak się potem okazało, była także prorosyjska. Powiedziała mi, że Rosja musiała zaatakować Ukrainę, by NATO jej nie otoczyło, a my tego nie widzimy, ponieważ mamy wyprane umysły. To niestety normalny pogląd w krajach post-sowieckich i Rosji, w miejscach, gdzie wolne media nie istnieją.
Potępiając łamanie praw człowieka przez Turkmenbaszę, trzeba przyznać, że stworzył on miasto jedyne w swoim rodzaju. Może nie jest funkcjonalne, ale efekt wizualny jest niesamowity. Gmachy wydają się puste, jest ich ogromna ilość — wydaje się, że setki. Pokryte marmurem białe osiedla wyglądają na wymarłe. Nie widać punktów usługowych ani sklepów. Przed blokami nie dostrzegamy życia. W niedzielę pustka była niemal absolutna; w poniedziałek pojawili się jednak nieliczni ludzie.
Aszchabad. Fot. Jacek Torbicz.
Kult jednostki w odwrocie
Pozłacane pomniki stoją chyba na każdym rondzie, placu i w parku. W jednym z parków w sowieckiej części miasta, jedynej nie marmurowej dzielnicy, znajduje się pomnik, który wyróżnia się skromnością. To Włodzimierz Lenin — wiecznie żywy i wciąż na cokole. Poradziecka dzielnica, w której stoi, paradoksalnie wydaje się przyjaźniejsza. Są tu normalne ulice, zacienione parki; można pospacerować, widać sklepy i restauracje.
Kult Nijazowa został znacznie ograniczony. Wprawdzie jego pomników jeszcze nie burzy, to jednak zaczyna on być tematem wstydliwym. Najważniejsze miejsce kultu Ojca Narodu to gigantyczne mauzoleum, tzw. świecki meczet, gdzie jest pochowany w swojej rodzinnej miejscowości Gypjak. Miejsca tego jednak nie można zwiedzać; jest w wiecznym remoncie i ogrodzone płotem. Szczere złoto zostało zdarte z kopuły nad grobem dyktatora. Wszystko oficjalnie tłumaczy się koniecznością remontu.
Kolejnym prezydentem po Turkmenbaszy był Gurbanguly Berdimuhamedow, który wygrał wybory. Wcześniej był dentystą i ministrem zdrowia dyktatora. Następnym prezydentem został jego syn, Serdar Berdimuhamedow (ur. 1981). Ten młody człowiek wprowadza pewną liberalizację kraju. Choć jego portrety są obecne w wielu miejscach, to jednak daleko mu do kultu Nijazowa. Państwowa telewizja godzinami nadaje relacje z jego gospodarskich wizyt, przyjmowania darów i otwierania nowych inwestycji.
Niezwykłe miasto Aszchabad
W mieście zbudowanym na pustyni jest dużo zieleni. W parkach urosły już drzewa, często są to piękne sosny. Aby nie wyschły, są cały czas nawadniane przez system sączków. Wszystko jest czyste, schludne i zadbane. Wybudowano drogi dla rowerów, których wielkim zwolennikiem był drugi prezydent. Podczas dwóch dni zwiedzania miasta nie widziałem ani jednego roweru.
Aszchabad posiada szerokie, wielopasmowe ulice, po których suną czyste, białe samochody. Nakazem prezydenta jest prawo, że w mieście można jeździć autami wyłącznie białymi; ewentualnie dopuszczone są jasnoszare i złote. Kolor czarny zarezerwowany jest dla oficjeli. Za poruszanie się brudnym samochodem grożą wysokie mandaty.
O poranku przeszliśmy się do domu towarowego. W środku oczywiście mnóstwo złoceń, jak w jakimś pałacu, oraz niewielkie butiki. Po drodze do domu towarowego minąłem klimatyzowany przystanek autobusowy z telewizorem w środku, a także wyglądającą na nową budkę telefoniczną z działającym telefonem, z której z pewnością nikt już nie korzysta. Pozostała jedynie romantycznym reliktem przeszłości, zaplanowanym przez szalonego projektanta.
Symbolika jest obecna na każdym kroku. Budynek Ministerstwa Nauki ma kształt księgi, na dachu banku centralnego zobaczymy złotą monetę, a na Ministerstwie Spraw Zagranicznych globus.
W jednym z ciekawych gmachów, zwanym Domem Radości, zorganizowano nam fajną kolację, urozmaiconą tańcami zespołu folklorystycznego. Oprócz nas w tym wielkim budynku znajdowała się niewielka grupa turystów z Azji. Turkmeński koniak szybko zadziałał, i świetnie bawiliśmy się tego wieczoru razem z Azjatami.
Pomniki Aszchabadu
Pomniki są jedną z największych atrakcji miasta. Pod względem rozmiaru najwyższa jest statua turkmeńskiego poety Magtymguly Fragi, wybudowana z okazji rocznicy jego 300. urodzin. Gigant z brązu o wysokości 60 metrów i wadze ponad tysiąca ton widoczny jest na wzgórzu za miastem. W parku pod pomnikiem stoją także pomniki 24 poetów z innych krajów, w tym Adama Mickiewicza. Niestety, z jakichś przyczyn przewodniczka nie chciała nas tam zawieźć.
Poniżej przedstawiam trzy szczególnie ciekawe pomniki spośród wielu, które zobaczyliśmy.
Pomnik Jedwabnego Szlaku
Pomnik Jedwabnego Szlaku został postawiony przez drugiego prezydenta, który lubił jazdę na rowerze. Wokół niego zbudowano tor rowerowy, a dostrzec można złotych rowerzystów. Mapy i wielbłądy nawiązują do samego szlaku.
Pomnik psa
Pomnik psa alabai (owczarka środkowoazjatyckiego) jest przykładem miłości Turkmenów do zwierząt. W 2020 roku prezydent odsłonił złoty pomnik tego pięknego psa pasterskiego, który był bardzo ważnym zwierzęciem w czasach, gdy Turkmeni byli narodem koczowniczym. Co ciekawe, pierwszy prezydent, wspomniany jako Ojciec Turkmenów, zakazał trzymania psów w Aszchabadzie. Nie jest jasne, czy zakaz dalej obowiązuje, ale w stolicy kraju nie widziałem żadnego psa. Alabaje zobaczyliśmy dopiero w drodze na północ kraju.
Pomnik Księgi
Pomnik Księgi Ruhnama to kolejne dzieło związane z kultem Saparmyrata Nijazowa. Autorem Księgi jest sam Turkmenbasza. To specyficzny zbiór przypowieści, porad dotyczących życia oraz zaleceń, jak należy kochać ojczyznę, co można, a czego nie należy robić. Znajomością Księgi musieli wykazać się wszyscy urzędnicy, a dzieci w szkołach przysięgały jej wierność przywódcy już w najmłodszych klasach. Księga zawiera mądrości w stylu „kobieta najpiękniej wygląda w domu” oraz szereg nawiązań do islamu. Można w niej znaleźć mnóstwo złotych myśli autora. Prezydent gwarantował każdemu, że po trzykrotnym przeczytaniu Księgi znajdzie prostą drogę do raju. Księgę przetłumaczono na wiele języków, a wydania te finansowały firmy chcące uzyskać intratne kontrakty. Plotka głosi, że wydanie po polsku sfinansowało PGNiG, choć nie udało mi się potwierdzić tej informacji. Pomnik posiadał mechanizm obracający wielkie karty Ruhnamy, który obecnie już nie działa.
Targi Aszchabadu
Pewnym wytchnieniem od monumentalnych gmachów i pomników była wizyta na bazarach, choć te również mieszczą się pod nowoczesnymi dachami, więc trudno tu szukać uroku orientu. Pominę zatem ich opis.
Ciekawy był natomiast odbywający się na obrzeżach miasta targ zwierząt, który odbywał się raz w tygodniu. Widzieliśmy tam kozy, owce, wielbłądy i krowy. Nie było koni, które stoją wysoko w hierarchii Turkmenów, ponieważ sprzedaje się je na specjalnych aukcjach. Zauważyłem tam również mnóstwo ziłów – starych radzieckich ciężarówek, które, jak widać, wciąż są popularne w tym kraju. Przykro było patrzeć na związane i przewożone na taczkach zwierzęta. Obrońcy praw zwierząt nie dotarli jeszcze do Aszchabadu.
Z miasta wyjeżdżałem z poczuciem niezrozumienia, jak ono funkcjonuje, w rezultacie naprawdę nie wiem, jak żyje się jego mieszkańcom.