Otwarcie Iraku dla podróżujących dało kilka ciekawych możliwości podróży, z czego od razu skorzystaliśmy. Jako, że obecnie do Kuwejtu można łatwo dolecieć tzw. tanimi liniami, powstaje okazja łatwego wjazdu do miasta Basra położonego na samym południu Iraku. Sytuacja na granicach może zmienić się w każdej chwili, ale w styczniu 2023 roku wjazd do tego kraju z Kuwejtu nie sprawiało dużych trudności.
Kuwait City nie jest miastem w którym znajdziemy wiele ciekawych miejsc. Należałby powiedzieć raczej, że jest miastem, w którym trudno znaleźć coś ciekawego. Symbolem metropolii są bańki wież ciśnień, które są zarazem punktami widokowymi. Dosyć słaba atrakcja, przy padającym deszczu i zachmurzeniu zatem w ogóle z niej zrezygnowaliśmy. Największą atrakcją miasta wydaje sią imponująca Avenues Mall, czyli wielka galeria handlowa. Jakkolwiek jestem przeciwnikiem nawet zbliżania się podczas podróży do tego typu miejsc, to właściwie jest to jedyne miejsce, które lepiej zapamiętam z Kuwejtu.
Z Kuwait City do granicy irackiej to zaledwie niewiele ponad sto kilometrów wielopasmową drogą. Nie znaleźliśmy na tej trasie żadnego autobusu wbrew informacjom z sieci, zatem jedyną opcją była taksówka, co przy czterech osobach aż tak bardzo nie zrujnowało naszego portfela. Pamiętajcie jednak, że Kuwejt jest drogim krajem, a komunikacja publiczna jest słabo rozwinięta.
Podróż do Iraku jest szybka, choć monotonna. Ruch jest bardzo mały, wymiana handlowa między Kuwejtem i Irakiem nie jest jeszcze duża. Mijamy płaskie, pustynne tereny urozmaicone licznymi liniami wysokiego napięcia i pojawiającymi się od czasu do czasu szybami naftowymi.
Nasza podróż przebiega tzw. Autostradą Śmierci. Właśnie na tej drodze w lutową noc 1991 roku kilkadziesiąt tysięcy irackich najeźdźców uciekało w panice ze zrabowanymi dobrami z Kuwejtu do Iraku. Nie zdążyli, autostrada została zbombardowana przez wojska USA. ”Pierwszy atak poszedł na czoło potężnej kolumny powodując chaos, zablokowanie drogi i bezładną ucieczkę żołnierzy Saddama na pustynię. Potem ostrzeliwana była już cała złodziejska kolumna. Armia Saddama Husseina doświadczyła zasłużonego piekła. Ocenia się, że zniszczono tu ponad dwa tysiące pojazdów, a liczba ofiar jest określana bardzo różnie. Jak powiedział mój kolega, Irakijczycy dostali dobrą lekcję poszanowania cudzej własności. Dziś wszystkie wraki zostały usunięte, a o wydarzeniach tamtych dni przypomina jedynie czołg stojący w formie pomnika.
Kilka kilometrów przed granicą dojedziemy do dużego parkingu, skąd co jakiś czas odjeżdża autobus wiozący nas przez granicę. Autobus jest płatny i wcale nie tani, ale nie ma możliwości przejścia granicy na piechotę, wiemy to, gdyż próbowaliśmy.
Autobus dowozi nas do kontroli wyjazdowej z Kuwejtu, a potem przewozi do pograniczników irackich. Tam spędziliśmy około godziny czekając na wystawienie wiz. Należy pamiętać o posiadaniu odliczonej gotówki za wizy. Dodam jeszcze, że zarówno w jedną jak i w drugą stronę bagaże były otwierane i przeszukiwane. Jako, że podróżowaliśmy jedynie z bagażami podręcznymi, celnicy nie mieli z nami dużo roboty.
Muszę przyznać, że nigdzie na świecie nie spotkałem się z tak przyjaznymi pogranicznikami, jak na tej granicy. Częstowali na czekoladowymi cukierkami, wodą i herbatą. To po prostu niespotykane i niesamowite. Gościnnie zachowywali się zarówno Irakijczycy, jak i Kuwejtczycy. Nikt tu nie próbuje wymuszać żadnych łapówek. Zwykle ponure wrażenie po kontaktach ze służbami granicznymi i celnymi zastąpiło miłe wspomnienie najprzyjaźniejszej granicy świata.
Przy granicy czekało kilka aut, których kierowcy oferowali podwózkę do Basry, jest to już tylko około czterdziestu kilometrów od granicy.
Warto jeszcze dodać informację, że jadąc z Iraku do Kuwejtu musimy skorzystać z usług specjalnej taksówki, która przewiezie nas do irackiej kontroli i kuwejckiego autobusu. Przejście tego krótkiego odcinka jest zabronione.
Basra jest miastem leżącym nad dolnym biegiem połączonego Eufratu i Tygrysu, czyli rzeką Szatt al-Arab. Spotkaliśmy tam nadzwyczaj sympatycznych i chętnych do bezinteresownej pomocy ludzi. Jeden z nich opłacił nam nawet taksówkę z powrotem do granicy, pomimo naszych protestów. Chciał tak wyrazić swoją gościnność. W mieście czuliśmy się wyjątkowo i nie spotkaliśmy tam żadnych innych Europejczyków.
Mam nadzieję, że komuś przyda się nasz opis podróży drogą lądową z Iraku do Kuwejtu.