Przejdź do treści

Batumi, ech Batumi

Spotkania z Batumi

Do Batumi trafiałem przy różnych okazjach i w różnym towarzystwie. Byłem tu wiele razy i muszę przyznać, że lubię to miasto, choć zupełnie nie wiem dlaczego. Dziwne jest to Batumi i właściwie nie wiem, skąd się bierze ta moja sympatia. Może ta łatwość życia, gdy ma się w kieszeni odrobinę gotówki? Jeszcze nie zdążysz pomyśleć, że czegoś chcesz, a już to masz. Nie irytuje mnie już, choć powinna, powszechna bylejakość, lenistwo facetów czy wrażenie, że na każdych pasach kierowcy chcą cię zabić. Nawet znoszę panoszących się tu Rosjan, z wypisaną na twarzach mieszaniną tępoty i buty. Tak już tu jest. Takie jest Batumi.

Batumi. Fot. Jacek Torbicz.

Nowoczesność kontra przeszłość

Może zachwyciły mnie schodzące do morza wzgórza, gaje mandarynkowe otaczające miasto, bielejące wiosną śniegi w pobliskich górach? A może imponuje mi rozmach nowych inwestycji? Apartamentowce o pięknych kształtach rosną tu jak grzyby po deszczu, zasłaniając paskudne bloki z czasów komunistycznych, których jest tu mnóstwo. W tych blokowiskach toczy się jednak prawdziwe życie – biedne, ale rodzinne i na swój sposób szczęśliwe. Takie przynajmniej miałem wrażenie, gdy zagłębiałem się w te dzielnice.

Batumi. Fot. Jacek Torbicz.

Kamienista plaża Batumi nie jest ładna, nie sposób biegać tu boso ani wygodnie spacerować. Głębokie morze tuż przy brzegu też nie zachęca do bezpiecznej kąpieli. Z kolei dziesięciokilometrowy nadmorski bulwar wysadzany palmami może śmiało konkurować z Lazurowym Wybrzeżem. Mamy tu wspaniałą, szeroką drogę dla rowerów, siłownie na świeżym powietrzu, dużo ławek, fantastyczną zieleń i piękne palmy. Bulwar Batumi to miejsce zrobione z gustem, z myślą o ludziach i o przyszłości. Służy wszystkim za darmo.

Batumi. Fot. Jacek Torbicz.

Ja jednak najbardziej lubię w Batumi uliczki XIX-wiecznego starego miasta, zbudowanego w czasach carskich. Tu mam swoje ulubione knajpki, winiarnie i piekarnie. Stare Batumi jest fajne o każdej porze roku.

Batumi. Fot. Jacek Torbicz.

Pociągiem do Batumi

Pierwszy raz byłem w Batumi niedługo po upadku komunizmu. To był obraz nędzy i rozpaczy. Budynki bez szyb, jakieś zardzewiałe żelastwo na plaży, a deptak straszył dziurami i śmieciami. Trudno uwierzyć, że tak wtedy wyglądało Batumi. Listopadowe dni wydawały się tu wyjątkowo ponure. Całonocna jazda pociągiem do Tbilisi kojarzy mi się do tej pory z brudnym, zimnym i ciemnym pociągiem.

A teraz jadę klimatyzowanym, czystym wagonem Georgian Railway. Inny świat, choć nie ma już tzw. „klimatów”. Podróże w Gruzji są tanie – istny raj dla oszczędnych.

Pociąg Batumi – Tbilisi. Fot. Jacek Torbicz.

Pociąg Batumi – Tbilisi. Fot. Jacek Torbicz.

Cieszę się, że wziąłem ze sobą wodę i kupionego przed podróżą pierożka. Podczas długiej podróży w pociągu nie można nic kupić, a Gruzini, pomimo ponoć mitycznej i mocno przereklamowanej gościnności, nie są skłonni do częstowania się nawzajem. Przy okazji wielu pobytów w Gruzji mogę nawet dobitnie powiedzieć, że gruzińska gościnność to bajka o dawnych czasach, podobnie zresztą jak polska gościnność.

Las Vegas Zakaukazia

Wolność gospodarcza i poszanowanie własności przyciąga inwestorów. Co więcej, o Batumi stworzonym na kształt Las Vegas śnił prezydent Micheil Saakaszwili, który promował miasto. Chciał, by stało się wizytówką Gruzji. Prezydent popadł w tarapaty, ale Batumi wykonało potężny skok cywilizacyjny. Natomiast mogłem zaobserwować różnicę z anektowanym przez Rosję innym kurortem – Suchumi w okupowanej Abchazji. Panuje tam beznadziejność, dziadostwo i nie widać żadnych inwestycji. To specjalność Rosjan – zagarnianie nowych ziem i doprowadzanie ich do ruiny. Zastanawiam się, jaka to dziwna potrzeba tkwi w rosyjskiej duszy. Panowanie dla samego panowania i poczucia wielkości. Nie przyjmuję argumentu, że to tylko zły Putin, a „zwykli” Rosjanie są dobrzy. Otóż właśnie tacy są w większości zwykli Rosjanie – imperialistyczni, zaborczy i nietolerancyjni. Putin trafił doskonale w ich potrzeby, jest ich emanacją.

Smaki Batumi

Batumi kojarzy mi się ze smakami, choć może należałoby to rozciągnąć na całą Gruzję. Tu pomidor smakuje jak pomidor, bo dojrzewa na słońcu i rośnie w ogródku. Krowa pasie się na łące, kura szuka pożywienia na podwórku, a ryba pływa w morzu lub rzece, nie w stawie hodowlanym. Istną poezją smaków jest jesień, gdy dojrzewają winogrona, a warzywa i owoce kumulują aromat całego lata. Jeśli miałbym kiedyś zostać wegetarianinem, stanie się to w Batumi. Tutaj zupa pomidorowa jest pięknie podawana i powstaje z prawdziwych pomidorów, a nie z przecieru.

Tymczasem słońce chyli się już ku zachodowi. Zielone krajobrazy przesuwają się za oknem pociągu, który niezbyt szybko, ale uparcie i bez żadnego przystanku zmierza do Tbilisi. A stamtąd wylecę już do Tadżykistanu.

 

 

Udostępnij artykuł

2 komentarze do “Batumi, ech Batumi”

  1. Drogi Jacku, przywołałeś piękne wspomnienia z wspaniałej podróży po Gruzji. Zgadzam się z Twoimi refleksjami, fascynujący , pyszny kraj, byłby idealny gdyby mieszkańcom chciało się chcieć !
    Ewa

  2. Cześć Jacku, a ja pamiętam Batumi z czasów schyłku komunizmu. dla mnie była to wtedy egzotyka – palmy i herbaciane pola Batumi i Gruzini byli jeszcze gościnni, a nas Polaków podziwiali za Solidarność.
    pozdrawiam
    Bogdan

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przeczytaj również

Santo Antão i São Vicente

„Zieloność” Wysp Zielonego Przylądka Przed wyjazdem słyszałem, że Wyspy Zielonego Przylądka wcale nie są zielone. Turyści lądujący na popularnej, zabudowanej

Republika Tuvalu, okruch lądu na Pacyfiku

Tuvalu, najmniejsza republika świata Tuvalu jest najmniejszym państwem świata, jeśli chodzi o liczbę ludności (nie licząc Watykanu). Na 26 km²

Aszchabad, stolica Turkmenistanu.

Turkmenistan najłatwiej odwiedzić z wycieczką, gdyż wtedy szansa na otrzymanie wizy jest największa. W innych przypadkach ryzyko odmowy jest o