Skip to content

Georgia Południowa, część I

Georgia Południowa zagrożona?

Zaniepokoiły mnie doniesienia o największej na świecie górze lodowej, która zbliża się do Georgii Południowej. Góra o nazwie A68a w momencie oderwania się od lądolodu Antarktydy miała powierzchnię aż 5800 km. kw., a więc była znacznie większa od samej wyspy. Teraz nieco stopiła się, ale wciąż jest ogromna, jej powierzchnia ma wielkość Luksemburga. Osadzenie się góry na wodach w pobliżu wyspy może oznaczać katastrofę dla zwierząt żyjących na tym odległym, unikatowym skrawku brytyjskiej ziemi. Wprawdzie większość życia na Georgii skupia się przy jej północnych, cieplejszych brzegach, a góra płynie z południa, to hipotezy o możliwej katastrofie ekologicznej są niepokojące.

Miliony pingwinów i 27 osób

Tak się złożyło, że w tym roku, tuż przed pandemią udało mi się zrealizować jedno z największych podróżniczych marzeń. Zobaczyłem Georgię Południową dopływając tam z Falklandów. Co to tam ujrzałem, przekroczyło moje najśmielsze oczekiwania i tym bardziej martwię się o los niezwykłej fauny wyspy.

Pingwiny królewskie. Fot. Jacek Torbicz.

Zanim opowiem wam, co tam widziałem, wyobraźcie sobie to miejsce. Wnętrze wyspy wypełniają strzeliste wierzchołki i lodowce. Przez te góry ponad sto lat temu przedzierał się w poszukiwaniu ratunku dla siebie i towarzyszy Ernest Shackleton, o którym będę jeszcze wspominał. Ale brzegi to kwitnąca oaza życia, gdzie podczas antarktycznego lata oko cieszą zielenią idylliczne łąki, a srebrem potoki. Ale co tam łąki! Na wyspie wielkości naszego województwa żyją miliony (tak, tak, dobrze przeczytaliście), miliony pingwinów. Ocenia się, że tych milionów może być nawet siedem. Są to głównie piękne pingwiny królewskie i złotoczube. Gniazdują tu setki tysięcy albatrosów, a ogólnie liczbę wszystkich ptaków ocenia się na trzydzieści milionów! Wzdłuż brzegów baraszkuje dwa miliony uchatek (kotików) antarktycznych, na które potocznie mówimy „foki”. Na plażach Georgii Południowej wyleguje się czterysta tysięcy słoni morskich, co stanowi połowę ich światowej populacji. Uff, te liczby robią wrażenie…

Ludzi jest znacznie mniej. Gdy przypłynęliśmy na Georgię Południową mieszkało tu 27 osób. Wszyscy byli w byłej wielorybniczej osadzie Grytviken i sąsiednim King Edward Point.
Jak kania dżdżu wypatruję na horyzoncie natchnienia i wolnego czasu, by opowiedzieć wam wszystko o tej wyspie. No ale to dopiero nastąpi w przyszłym, oby lepszym Roku 2021.

Jeżeli chcecie dalej czytać o Georgii Południowej, kliknijcie tutaj.

Mały kotik antarktyczny. Fot. Jacek Torbicz.

Zapisz się do newslettera

Zostaw swój adres e-mail, aby otrzymywać powiadomienia o najnowszych artykułach na blogu.

Polityka prywatności

Udostępnij artykuł

Zapisz się do newslettera

Zostaw swój adres e-mail, aby otrzymywać powiadomienia o najnowszych postach na blogu.

Polityka prywatności

Przeczytaj również

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *