Prom przybił o poranku. Nad Torshavn, stolicą Wysp Owczych wisiały ciężkie chmury, a z nieba siąpił kapuśniaczek. No tak, to typowa pogoda na wyspach i trzeba z tym żyć. Postanowiliśmy zwiedzać od razu po zjeździe z promu. Przy tankowaniu samochodu miłe zaskoczenie, benzyna jest tu tańsza, niż w Danii. Najpierw postanowiliśmy zwiedzić maleńką stolicę i jeszcze mniejsze stare miasto. Stanęliśmy pod drzwiami ministra finansów i premiera (czerwony budynek na następnych zdjęciach).
Następnym naszym celem było pobliskie historyczne miejsce Kirkjubøur z ruinami średniowiecznej katedry. Tak dziś prezentują się pozostałości najważniejszej religijne budowli wysp:
Ku naszemu zdumieniu i wbrew prognozom pogody wyszło słońce. Popędziliśmy zatem w stronę połączonej podmorskim tunelem wyspy Vagar. Zobaczcie na następnych zdjęciach jak bajkowo wyglądają wyspy Vagar i Streymoy, które zwiedziliśmy dzisiaj. Zaglądnęliśmy niemal w każdy ich zakamarek, a tą estetyczną ucztę przerwały dopiero ciemności. Zobaczyliśmy dziś bardzo dużo, czuliśmy się wspaniale oddychając czystym i rześkim powietrzem Wysp Owczych.
Jeżeli chcecie czytać dalej o zwiedzaniu Wysp Owczych, kliknijcie tutaj.
Piękne miejsce. Muszę się tam wybrać. A są jakieś inne opcje dotarcia niż prom z Danii?
Oczywiście jest lotnisko, najwięcej lotów z Kopenhagi, kiedyś kosztowało to ok. 1200zł tam i z powrotem.