Niestety dziś nastał ostatni dzień pobytu na Wyspach Owczych. Znowu świecie słońce i mamy zamiar wkrótce płynąć na wycieczkę małym stateczkiem z miejscowości Vestmanna. Podobno podczas wycieczki genialnie widać fiordy i pełne ptaków klify. Zobaczę i napiszę, czy warto. To nasz czwarty dzień tutaj i właściwie tylko jeden z nich był deszczowy.
Mieszkamy w wynajętym domku u Sabiny, Polki mieszkającej na Faroe, matki uroczych polsko – farerskich dzieci. Domek jest fajny, a z okna mamy w tym momencie taki widok.
Mam ze sobą wędkę i oczywiście próbowałem złapać rybę, wykorzystałem do tego deszczowy dzień. W pierwszym miejscu, gdy już miałem zarzucać błysk, pojawiła się foka i patrzyła się z ciekawością na mnie przez prawie 20 min. Nie miała zamiaru odpływać i z ryb nic nie wyszło. Zdjęcie zrobiłem telefonem, ale widać, że to foczka.
Znalazłem jednak inne miejsce i wyobraźcie sobie, że w końcu złapałem dwa dorsze, a trzeci mi się urwał. Dorsze zjedliśmy tego samego dnia z Sabiną – gospodynią domku i jej znajomym Tomkiem.
Okazało się zresztą, że pamiętam brata Tomka, gdy grał w Wiśle Kraków, organizowałem wtedy wyjazdy drużyny. To były czasy – Barcelona, Inter, wygrana w Splicie. Podobno na wyspach jest aż około stu Polaków.
A propos jedzenia – próbujemy robić posiłki na świeżym powietrzu, pomimo, że ciepło nie jest. Tak wyglądał wczoraj nasz stół – w tym przypadku piknik został brutalnie przerwany, przyszła nagła ulewa.
No, dosyć pisania – szkoda ładnej pogody! Następny wpis znajdziecie klikając tutaj a poprzedni w tym miejscu.
Świetny blog… Lekkie pióro… Pozdrawiam
czyta sie szybko i bez bUló